- Wyjdź stąd - zażądała, niemal dławiąc się ze złości. - Mówiłem, że jest mi pani potrzebna – przypomniał chłodno Mark. Powiedziała tyle ważnych rzeczy naraz, że Mark nie wie¬dział, co z tym fantem począć. I te rysy jej twarzy - ściąg¬nięte w opanowaną maskę, która skrywała jakieś cierpienie. Czy to wiązało się z wyznanym właśnie uczuciem do niego? Chris wciągnął powietrze z mokrym świstem. - Powiedziałeś, żebym się tym zajął - powiedział niemal niedosłyszalnie. W jego słowach pobrzmiewało niezrozumienie i zaskoczenie dezaprobatą Huffa. Stary pochylił głowę i pocałował Chrisa w skroń. Na jego twarzy krew mieszała się ze łzami. - Kochałem cię najbardziej z moich dzieci. Wiedziałeś o tym. Ale Danny też był moim synem - wymamrotał z bólem. - Ciało z mojego ciała, krew z krwi, a ty go zabiłeś. Dlaczego, Chris? Dlaczego?! Beck spojrzał na Sayre, która zdążyła już zadzwonić po pogotowie i stała teraz, przyglądając się bezradnie rozgrywającej się przed nią scenie. Gdy ich oczy się spotkały, Beck zobaczył odbicie swoich myśli w jej źrenicach. Chris zrobił jedynie to, czego nauczył się od własnego ojca. Huff nie przestawał lamentować, gdy krew odpływała z ciała Chrisa, tworząc wokół nich kałużę. Huff tulił ukochanego syna do piersi i kołysał go niczym niemowlę. Głaskał go po włosach, całował policzki. Raz po raz powtarzał, że jego kochał najbardziej i po tysiąckroć zadawał to samo pytanie: - Dlaczego, synu? Jak mogłeś zabić swojego własnego brata?! Wreszcie nadjechał ambulans. Kiedy sanitariusze próbowali rozdzielić ojca i syna, Huff zaczął z nimi walczyć jak szaleniec. Cały umazany krwią Chrisa i swoim potem, krzyczał do ochrypnięcia, że nikt nie odbierze mu jego pierworodnego... który nie mógł już niczego usłyszeć. Epilog - Wyglądasz na wyczerpanego. - Muszę przyznać, że tak właśnie jest - odparł Beck, wchodząc po schodach na ganek, gdzie czekała na niego Sayre z Fritem. - To było potworne sześć godzin. Tyle czasu zajęło, by w szpitalu okręgowym oznajmiono Huffowi, że Chris umarł w drodze do szpitala, oraz odstawiono Huffa do aresztu. Został zatrzymany za nieumyślne spowodowanie śmierci, ponieważ strzelił w kierunku Chrisa, doprowadzając do wypadku. Huff nie był w stanie podjąć jakiejkolwiek decyzji, więc Beck wystąpił jako jego przedstawiciel, natychmiast kontaktując się z adwokatem, którego niedawno wynajął Chris. Prawnik zgodził się reprezentować Huffa i przybył do Destiny tak szybko, jak pozwolił mu na to jego podrasowany lexus. Zastępca prokuratora z biura okręgowego przyjechał na wezwanie Wayne'a Scotta, aby przesłuchać Sayre i Becka. Musieli opowiedzieć swoją historię kilkakrotnie. Beck zdołał udzielić wielu informacji. Nie ominął niczego, wyjaśniając ze szczegółami, jak podsłuchana przez Huffa rozmowa z Chrisem doprowadziła do śmierci tego ostatniego. - Nie wątpię, że Huff chciał zastrzelić mnie za to, że go oszukałem - powiedział prokuratorowi. - Wiedziałem, że aby ich pokonać, muszę nauczyć się myśleć i działać jak oni, stać się jednym z nich. Sayre słuchała z rosnącą konsternacją. Z miłości do ojca i poczucia obowiązku wobec niego, Beck został niestety adwokatem Hoyle'ów. - Kiedy Huff usłyszał, jak Chris przyznaje się do planowania morderstwa Danny'ego, chyba stracił rozum. Wystrzelił z wściekłości i chybił. Kiedy jednak Chris cofał się w niedowierzaniu, zamachał rękoma i przypadkowo włączył podajnik. Zepsuty pasek klinowy zerwał się, a kawałki metalu rozprysnęły się wokoło niczym szable. Jeden z nich zranił Chrisa. Ostatecznie Sayre została zwolniona z dalszych przesłuchań, ale Beck jeszcze kilkakrotnie musiał powtarzać swoją historię. Przypomniano mu też, że naruszył w ten sposób zasadę No, to matka miała wspaniałą okazję, żeby się popisać. Isobelle Dexter de Bier w roli nieutulonej w bólu matki młodziutkiej księżnej musiała wypaść wspaniale. Z pewno¬ścią sprawiła sobie stosowną kreację, nie zapominając o czarnym welonie i koronkowej chusteczce, którą z dys¬kretną elegancją osuszała nieistniejące łzy. się wobec mnie jak pani domu wobec uciążliwego gościa, każdym słowem dając mi odczuć moją niższość. Czy każda twoja snobistyczna przyjaciółka będzie mną pomiatać i wbi¬jać mi szpile? Dalym. Beck spojrzał na niego pytająco. - Tak, to ten sam - odparł Chris. Beck znał Clarka Daly'ego z fabryki. Kilka razy brygadzista odesłał go do domu za pojawienie się w pracy po alkoholu. Przyłapano go nawet na trzymaniu butelki whisky w pudelku na lunch. To dziwne, że Sayre kiedykolwiek chciała na niego spojrzeć. - Przez jakiś czas Huff tolerował jej mały romans - ciągnął Chris. - Wydawał się dość niewinny. Kiedy jednak się okazało, że oni traktują to bardzo poważnie, postanowił zakończyć przygodę miłosną Sayre. - Czy Clark miał wtedy kłopoty z piciem? - Nic podobnego. Od czasu do czasu wypił jedno piwo. Był gwiazdą, sportowcem i prymusem. - O co więc chodziło? - Nie znam szczegółów. Studiowałem już wtedy. Nie interesowały mnie sprawy Sayre i nie przyglądałem się jej związkowi zbyt uważnie. Wiem tylko, że Huff niechętnie spoglądał na Clarka Daly'ego jako na przyszłego zięcia. Gdy tylko skończyli liceum, wtrącił się i zakończył ich romans. - Jak zareagowała Sayre? Chris uśmiechnął się krzywo. - A jak myślisz? Wybuchem o skali Wezuwiusza, przynajmniej tak mi powiedziano. Kiedy się zorientowała, że jej awantury nie robią na Huffie żadnego wrażenia, popadła w głęboką depresję. Straciła sporo na wadze, snuła się po domu niczym duch. Która to powieściowa postać włóczyła się po domu w pokrytej pleśnią sukni ślubnej? - Panna Havisham? - Właśnie. Pamiętam, że pewnego weekendu wróciłem do domu i ledwo rozpoznałem Sayre. Wyglądała okropnie. Nie poszła na studia, przestała robić cokolwiek. W ogóle nie wychodziła z domu. Kiedy zapytałem Selmę, co się stało, zaczęła płakać i powiedziała, że Sayre zmieniła się „w biedną, umęczoną zjawę, ulituj się Panie nad jej duszą". Danny rzekł, że nic nie wie, bo nie rozmawiał z Huffem od miesięcy i unikał przebywania z nim w tym samym pokoju. Chris przerwał, żeby upić łyk napoju z puszki, Beck pragnął poznać resztę historii, ale nie ponaglał Chrisa. Nie chciał, żeby wyszło na jaw jego nadmierne zainteresowanie. Na szczęście Chris sam podjął opowieść: - Trwało to wszystko miesiącami. Wreszcie Huff miał tego dość. Powiedział Sayre, że ma skończyć z żałobą i wziąć się w garść, albo wyśle ją do czubków. - Taki był lek Huffa na nastoletnie złamane serce? Groźba wysłania do szpitala psychiatrycznego? - Brzmi to dość okrutnie, prawda? Niemniej poskutkowało, ponieważ kiedy Huff wybrał dla niej kandydata na męża i zaczął nalegać na ślub, Sayre bez specjalnych oporów poszła do ołtarza. Pewnie doszła do wniosku, że małżeństwo jest lepsze od pokoju z drzwiami bez klamek. Beck patrzył w zamyśleniu na zamknięte dwuskrzydłowe drzwi wiodące na oddział intensywnej terapii. - Dosyć długo Sayre ma za złe ojcu, że kiedyś wtrącił się w jej związek z czasów szkolnych - mruknął. - To cała Sayre. Już jako dziecko musiała się wiecznie o coś boczyć. Nadal jest taka. Wszystko bierze zbyt poważnie. - Chris wstał i rozprostował plecy, a potem podszedł do okna. Stał tam przez dłuższą chwilę, w milczeniu wpatrując się w niesprecyzowany punkt. W końcu Beck zapytał: Mały Książę uśmiechnął się i znowu delikatnieją pocałował. Odwzajemniła najpiękniej, jak umiała... Jego wzrok powędrował ku jej wspaniałym włosom. Miał ochotę ich dotknąć. Ingrid nie odwzajemniła uśmiechu. - Nie, proszę pana, przybyłem spytać, czy chciałby Pan i umiał być przyjacielem - powiedział bardzo grzecznie Podniosła wzrok na ochmistrzynię. Błyskawicznie zo¬rientowała się, że zyskała sympatię pani Burchett. Najwy¬raźniej ochmistrzyni spodziewała się zobaczyć kolejną lalę pokroju Lary lub Ingrid. - A co? Mam sobie sprawić tiarę i szpilki, zanim mnie w ogóle wpuszczą do Broitenburga? szczodrego prezentu dla Paulików. Czyżby popisywał się przed nią? Jednak Beck nie wiedział przecież, że Sayre będzie w szpitalu w chwili, gdy Alicia Paulik otworzy kopertę. Nie mógł również zaplanować, że to właśnie kartka od niego będzie pierwszą, którą przeczyta. Zdecydowała się zaryzykować i zaufać Beckowi. - Zamierzam powiedzieć ci coś, o czym nie wie nikt inny. - Pamiętaj, że jestem prawnikiem Chrisa, Sayre. Zastanów się dwa razy, zanim mi zaufasz. Świadoma ryzyka, które podejmowała, rzekła: - Danny był zaręczony i zamierzał się ożenić. Beck był kompletnie zaskoczony. - Zaręczony? Z kim? - Nie mogę zdradzić jej nazwiska. - Jak... skąd o tym... - Spotkałam ją przypadkiem na cmentarzu. Przyszła na grób Danny'ego i sama się przedstawiła. Beck rozluźnił się nieco. - Jakaś kobieta podchodzi do ciebie, siostry Danny'ego, którą nietrudno rozpoznać, przedstawia się jako narzeczona tragicznie zmarłego, a ty jej wierzysz na słowo? Może to jakaś łowczyni pieniędzy, która... - Nie jestem aż tak naiwna, Beck. Znam się nieco na ludziach. Ona nie jest łowczynią posagu. Kochała Danny'ego całym sercem, a on odwzajemniał to uczucie. Pokazała mi swój pierścionek zaręczynowy z diamentem. - Mógł pochodzić na przykład od ostatniego faceta, którego szantażowała. - Gdyby była szantażystką, pragnącą wymusić pieniądze od rodziny, już dawno skontaktowałaby się z Huffem, prawda? Tymczasem ani on, ani Chris nie wiedzieli nic o zaręczynach nawet za życia Danny'ego. Teraz ona tym bardziej nie chce, żeby się dowiedzieli. - Dlaczego? - Ponieważ natychmiast dojdą do tego samego niesłusznego wniosku, co ty. Uznają, że czegoś od nich chce. Miał na tyle przyzwoitości, żeby zrobić przepraszającą minę. - Powiedziała, że uczynią z ich pięknej miłości coś potwornego i wynaturzonego. - Może właśnie z tego chciał ci się zwierzyć Danny, kiedy do ciebie zadzwonił. - Moje sumienie z radością rzuciłoby się na to wyjaśnienie. Zresztą, może tak było. Jestem przekonana, że byli bardzo zakochani i oddani sobie duszą i ciałem. Danny zamierzał ją poślubić, planował wspólną przyszłość, dlatego z całą pewnością nie odebrał sobie życia. - Może chciał zerwać... - Nie. Spytałam ją o to na tyle delikatnie, na ile potrafiłam. Zaprzeczyła stanowczo. Nie było o tym mowy. Z drugiej strony powiedziała mi, że przechodził... - zawahała się przed użyciem słowa „duchowy", w obawie, że będzie to oczywista wskazówka, iż narzeczona jej brata należy do tej samej grupy kościelnej, co on. - Przechodził kryzys, którego natury nie chciał wyjawić nawet jej. - Chodzi o sumienie? - Tak. Nazwała to konfliktem wewnętrznym, problemem emocjonalnym, który Danny musiał rozwiązać, zanim miał całkowicie poświęcić jej swój czas. - To mogło być cokolwiek, Sayre. Dług hazardowy, zły nawyk, który zawsze trzymał w sekrecie. Ciężarna dziewczyna w innym mieście. - Albo wiedza o czymś, co nie dawało mu żyć. - Najwyraźniej już to sobie przemyślałaś i wiesz zapewne, co to było. częstotliwości złote przeboje
Mały Książę, mocno przytulając Różę do siebie. Posłała mu miażdżące spojrzenie. Kogo próbował oszukiwać? Czuł, że i takie rozwiązanie było nieudolną próbą ucieczki przed uczuciami, które to dziecko budziło w jego sercu, a których wcale sobie nie życzył.
- Po kryjomu, nikt nie zauważy – mruknął, uśmiechając się kątem ust. - A ja wolę patrzeć na ciebie. - Skinął na kelnera i osobiście podał jej kieliszek wina. - Jesteś bardzo zwinna - pochwalił. - Widziałem, jak wchodziłaś. Założę się, że nawet w pustym pokoju nikt nie usłyszałby twoich kroków. Draxinger zakochał się od razu w tej lodowatej dziewicy, i to z wzajemnością. Żadne z jak usunąć konto na tik tok
Alec zbladł. Przez chwilę nie wiedział, co robić. Potem zakipiał w nim gniew. Cóż uchyliła i trafił w sam kącik jej warg. Spojrzała na niego srogo. - Nie jestem tak bogaty jak Draxinger, ale przynajmniej nie tak bezwzględny jak Rush. Jeśli urlop w Kołobrzegu to tylko apartament blisko morza kołobrzeg z basenem i wygodnymi apartamentami
- Owszem, nie stać mnie na coś takiego. - Wzgardliwym gestem wskazała luksusowy apartament. - Ale Henry nie potrzebuje zbytku, płatnych opiekunek i hotelowej ob¬sługi. Potrzebuje kogoś, kto będzie go nosił na rękach, śmiał się do niego i bawił się z nim, a tego pan nie może mu zapewnić. Udowodnił to pan aż nazbyt dobrze. - Znów się odwróciła, chwyciła ze stołu torebkę z mlekiem w proszku i gniewnie rzuciła ją na fotel, po niej drugą. - Niech pani będzie rozsądna! Nie mówimy o opływa¬niu w luksusy. Utrzymanie dziecka to poważne koszty, a pa¬ni nie ma dość pieniędzy. wyjątkowo dokuczliwy był hałas spowodowany przesuwającymi się łańcuchami. za kim się tęskni... Nigdy w życiu nie podniosła na nikogo ręki, a tego dnia w ciągu zaledwie trzech godzin rzuciła w tego człowieka mlekiem w proszku i uderzyła go w twarz. uważa, że życie to ciągłe pragnienia. Im mniej ich w nas jest, tym mniej w nas życia... - A jak ci się tutaj nie podoba, to możesz sobie iść! to, co kiedyś o niej sądził, gdy zastanawiał się nad jej istnieniem na swojej planecie. Wymagała uwagi i pracy, sama akademia IOD